Jacek Korohoda: Dotknąć tęczy...

Jacek Korohoda to Muzyk niezwykle wszechstronny. Jednym z pierwszych, a zarazem najbardziej znaczących w jego biografii artystycznej projektów, była współpraca z Kwartetem Adama Kawończyka (ex Extra Ball). Debiut fonograficzny Jacka to z kolei płyta Schi (1987) firmowana przez Sucha orkiestra, zawierająca muzykę filmową i teatralną Krzysztofa Suchodolskiego. Następnie przez 4 lata Korohoda był gitarzystą Big Bandu Jaszczury, z którym koncertował m.in. u boku Zbigniewa Namysłowskiego i Jarka Śmietany. Od 1992 roku jest członkiem legendarnej grupy Prowizorka Jazz Band, z którą nagrał 4 płyty, a w międzyczasie grał też w zespole Marka Grechuty - Anawa. Przez lata współpracował z wieloma Artystami takimi, jak: Beata Rybotycka, Włodzimierz Korcz, Kwartet Mo Carta, Wojciech Młynarski, a ostatnio także z Katarzyną Cygan (najnowsza płyta: Wiśnia, 2011), oraz ponownie z Jarkiem Śmietana biorąc udział w projekcie koncertowym Gitarzysty: "Psychodelic. Music of Jimi Hendrix" m.in. wraz z Wojtkiem Karolakiem, Maciejem Sikałą i Adamem Czerwińskim. W roku 2007 ukazała się pierwsza autorska płyta Jacka Korowody zatytułowana If It Happens, a trzy lata później doskonały album Window To The Backyard (2010), który był tematem naszej sierpniowej rozmowy w kultowym hotelu "Atelier" w Gnieźnie.


Robert Ratajczak: Jacku, spotykamy się przy okazji różnych koncertów, w różnych miejscach od pewnego czasu. Jednak dopiero wsłuchując się w Twoją płytę Window To The Backyard w ciągu ostatnich tygodni, mogę powiedzieć, że znam Jacka Korohodę. Czy jestem w błędzie, czy rzeczywiście ta płyta jest trochę taka jak Ty?

Jacek Korohoda: Bardzo osobista rzecz, ta płyta... Jest takim moim wyobrażeniem świata jaki otacza mnie w danej chwili. Płytę traktuję jako całościową formę wypowiedzi. Jak wiadomo - my muzycy sprzedajemy samych siebie, więc musi to być w jakiś sposób szczere - inaczej nie ma sensu. Window To The Backyard to Twój drugi autorski album. Dlaczego odnoszę wrażenie że tak naprawdę dopiero ta płyta jest tą właściwą? Tę właściwą to ja dopiero nagram (śmiech). Poprzednią płytę nagrałem cztery lata temu (If It Happens, 2007) i też ją bardzo lubię. Jest troszkę inna. Window To The Backyard jest taką snującą się opowieścią ze sporą ilością tekstów, które również udało mi się napisać. Krótkie, tematycznie związane z muzyką.

Pojęcie smooth jazz lub chilli może się dziś źle kojarzyć. Ja sam nie uważam, aby ta płyta była smooth jazzem i w zasadzie nie potrafię jej gatunkowo zdefiniować, a Ty?

Ja też nie potrafię jej zdefiniować. Gram muzykę jaka mi w duszy gra. Ja po prostu lubię piosenki. Jak powiedział kiedyś znany i lubiany redaktor Antek Krupa z Radia Kraków po którymś moim koncercie: "Teraz już wiem dlaczego nie wiadomo o co chodzi. Nikt tego nie może sklasyfikować - do popowej audycji się to nie nadaje, bo ty grasz temat piosenkowy, z tego wychodzi zaawansowany jazz. I to nie pasuje ani do smooth jazzu, ani do mainstreamu jazzu, ani do piosenki". Nie zaliczyłbym tego albumu do smooth jazz, aczkolwiek wymyśliliśmy taką naklejkę na pudełko płyty: "nu smooth jazz" i pod taką etykietą była sprzedawana.

Teksty wyśpiewywane przez wspaniałych, niezwykle młodych wokalistów na albumie nie zawsze są w sensie stricte tekstami piosenek. Jednak sygnalizują nam tematykę jaka inspirowała Cię do stworzenia poszczególnych utworów. W takich utworach jak tytułowy "Ballad IX", czy przepiękny "Waiting For The Rainbow" odwołujesz się do snów, marzeń, piękna otaczającego nas świata... Czy to właśnie ten wrażliwy Jacek Korohoda przemawia do nas w tych utworach? Czy są to utwory będące w pewnym sensie muzycznymi zwierzeniami?

Tak można to nazwać. "Window To The Backyard" to jest utwór, który napisałem w styczniu 2009 roku. Gdy go napisałem, postanowiłem, iż spróbuję wypowiedzieć się szerzej i nagrać następną płytę. Jest to jakby wprowadzenie w świat moich snów, które są zupełnie dziwne i dzieją się w jakimś innym świecie i w innych realiach. Ciężko to opisać... tak jak można by popatrzeć za okno, (a w tym wypadku było to okno na podwórze) i tam to wszystko zobaczyć, dojrzeć... Ostatni utwór "Waiting For The Rainbow" zamyka całość jakby klamrą (również tekstową). Tekstów nie jest dużo (nie aspiruję do zostania tekściarzem), ale myślę że do własnej muzyki najlepiej samemu napisać tych kilka zdań. Ważny jest dla mnie także układ i brzmienie słów - w sensie układu samogłosek i spółgłosek. Ciężko byłoby autorowi przekazać: napisz mi o tym i jeszcze jak ja myślę, a jeszcze żeby tu było "e", a tu było "o". No więc siadłem i napisałem w tydzień te wszystkie teksty. Miałem jakiś taki intensywny okres twórczy. Czasem powstawała najpierw ale byłem pewny, że tam ma być tekst i od razu wiedziałem: to będzie o tym, a to o tamtym. Niekiedy muzyka i słowa przychodziły do mnie jednocześnie.

O czym tak naprawdę jest "Facinations Part II" z przepiękną wokalizą i niezwykle brzmiącą gitarą i solem saksofonu? Druga część Twojej najstarszej kompozycji? Opowiedz o niej.

Utwór pod tytułem "Fascynacje" był utworem granym przez młodzieżowy zespół Project, który założyłem w roku 1984. Grali tam znakomici Muzycy, którzy dziś są bardzo znani, jak choćby Paweł Mąciwoda (obecnie basista Scorpions, nagrywający też z Jarkiem Śmietaną), którego miałem przyjemność tak, jakby odkryć wówczas. Grał tam też Grzegorz Górkiewicz, Muzyk obdarzony absolutnym słuchem, grający obecnie w Skaldach i robiący wiele znakomitej muzyki studyjnej. I jeszcze kilku innych fajnych i wrażliwych ludzi: Romek Ślusarz, Grzegorz Strojniak i później Waldemar Leczkowski. Jakoś tak szczęśliwie trafiliśmy na siebie. "Fascynacje" to był w zasadzie pierwszy w miarę składny utwór jaki udało mi się napisać, i który grany był przez nas na koncertach. Na płycie jest jego druga część. wypowiedziałem się jakby inaczej, lecz na tej samej harmonii - chciałem nawiązać do tamtego pomysłu. Prawda jest taka, że każdy muzyk piszący i komponujący ma jakąś tam szufladę z różnymi rzeczami, dlatego niektóre utwory na tej płycie pochodzą nawet z połowy lat 80-tych, a niektóre są napisane dziś i dopiero teraz mi się to jakoś scaliło. Niektóre utwory czekały na tą płytę i nie ukazały się na żadnej poprzedniej. Przed płytą If It Happens, wydaną w 2007 roku, moje rzeczy ukazały się na kasecie firmowanej zatytułowanej Guitar Dialogues (wydawnictwo Gowi, 1996). Wypełniły ją w części moje kompozycje, a w części mojego kolegi Grześka Grzybosia, z którym grałem wtedy w duecie gitarowym. Ta kaseta jest w zasadzie dziś nieosiągalna, a obecnie można ją ściągnąć za darmo z mojej strony internetowej (www.korohoda.eu), tak sobie postanowiłem. Niestety w jakości "compact casette", gdyż cyfrowej "matki" niestety już nie posiadam.

Czy utwór "Market" to dwie różne odsłony tej samej kompozycji: pierwsza część utworu to nagranie z Jarkiem Śmietana, a druga z Prowizorka Jazz Band? Co stało się na Rynku w Krakowie, latem 1986 roku?

W zasadzie nic się nie stało. Siedziałem sobie z gitarą za sceną przed Ratuszem, bo spóźniał się nasz perkusista, którego nagle wziął Janusz Muniak, by mu akompaniował "Pod Jaszczurami". To był taki letni dzień, kiedy w centrum miasta odbywało się kilka koncertów naraz. Gdy brzdąkałem na gitarze wpadła mi taka prosta melodyjka. Zaczęła się i skończyła na Rynku, i w takiej formie ją gram, natomiast reszta to zabiegi aranżacyjne. Do tej pory grywam ten utwór na koncertach, na pewno nie jest nowatorski harmonicznie, lecz fajnie się go słucha, ludzie go lubią, ja i muzycy również lubimy go grać.

"PJB 2010" niektórzy traktują jako nowe nagranie Prowizorki, tymczasem to utwór który nagrałeś z muzykami Prowizorki tworząc coś w rodzaju hołdu dla tego zespołu, w którym grasz od lat. Klimat tego nagrania tak czy tak nasuwa jednoznacznie skojarzenia z brzmieniem zespołu, a w całość doskonale wpleciony został wokal, głos... nieżyjącego już Tomasza Sachy. Jak wspominasz Tomasza i z jakiego nagrania pochodzi tak idealnie wpasowany w utwór jego głos?

W zespole jazzu tradycyjnego Prowizorka Jazz Band grałem 17 lat. Tekst utworu składa się z tytułów nagrań jakie znalazły się na naszych płytach. Nie jest to ani acid jazz, ani jazz tradycyjny w harmonii, choć bębny grają prosty beat. Brzmi to dość ciekawie, a utwór ten - myślę - może się podobać. W zasadzie można go traktować jako nagranie Prowizorki, bo od pewnego czasu spotykamy się znów z kolegami, ale ten materiał jest jakby takim niezależnym podsumowaniem z mojej strony. Może będzie inspiracją do tego, by jednak spróbować coś nowego zrobić, bo spotkaliśmy się, nagraliśmy coś nowego... Ja nagrałem z Prowizorką cztery czy pięć płyt, ale zespół istniał już wcześniej i ma niezwykle imponujący dorobek. Jest to pierwszy polski zespół, który wydał płytę kompaktową w historii polskiej muzyki... w ogóle, jakiejkolwiek. Niestety, działalność zespołu zawiesiliśmy po śmierci naszego frontmana Tomka Sachy, który grał na tzw. "gębofonie". Może ktoś pamięta, iż zwyciężał w różnych ankietach dotyczących "instrumentów różnych", bo nie można było tego co robił inaczej sklasyfikować. Był to taki niesamowicie dobry człowiek, przesympatyczny. Emanował tym ciepłem również na scenie. Potrafił przy okazji elementy komizmu przemycić podczas koncertów, ludzie nie mogli od niego oderwać wzroku w całej Europie, bo głównie graliśmy na Zachodzie. Imitował na przykład głosem Kaczora Donalda, tematy Charlie Parkera bez użycia żadnego instrumentu, a ludzie pytali się "Co to jest?". "To jest wyjątkowy przypadek laryngologiczny" - mówiłem zawsze, śmiejąc się. Jego głos wpleciony w nagranie "PJB 2010" pochodzi z domowego archiwum, z zupełnie innego nagrania. Chciałem to tak wpasować i myślę że mi się udało. Ta próbka dźwiękowa pochodzi z naszej próby, z utworu Charlie Parkera "Ornithology / How High The Moon". Ciężko to powiązać jedno z drugim, ale taka jest prawda.

Kolejny utwór to "Sad L.A" - "Smutne Los Angeles".

To jest jeden spośród starszych utworów na nowo zaaranżowanych, który ponad 20 lat czekał na swój czas. Graliśmy go pierwotnie krótko jeszcze z tamtym dawnym zespołem (Project) w roku 1984, kiedy to nasi sportowcy nie pojechali na Olimpiadę do Los Angeles. Moskwa zabroniła państwom satelitarnym wysyłać tam sportowców w ramach jakichś politycznych rozliczeń ze Stanami Zjednoczonymi. Dedykowałem wówczas ten utwór polskim sportowcom, którzy nie pojechali na Olimpiadę i mówiłem że jest to "Smutny los Aniołka". Taki tytuł miał pierwotnie ten utwór. Zdarzyło się kiedyś, że taki smutny pan do mnie podszedł po koncercie w Dworku Białoprądnickim i powiedział, że ja takich rzeczy nie mogę mówić, bo już nigdy i nigdzie nie będę grał... Tak się jednak złożyło, że tego pana już nie ma, a mi udaję się jeszcze coś czasem zagrać (śmiech).

Nie wiem o co zapytać w związku z ostatnim utworem na płycie... Ja mam skojarzenia z tęczą, która jest tak samo ulotna, jak sny i która podobnie jak sen może przenieść nas w inną rzeczywistość, a szczęściem jest móc dotknąć, czegoś tak ulotnego jak tęcza, jak klimat tego utworu, którego doznać zasłuchując się w niego.

No to ja tu nic już nie mam do dopowiedzenia. Tak ładnie to ująłeś...

Kompozycje zebrane na płycie nagrane zostały w różnych składach, podczas różnych sesji, a jednak płyta brzmi niezwykle spójnie i jest skonstruowana w ten sposób, iż nie mógłbym słuchać nagrań z płyty w innej kolejności. Czy ten konceptualizm był od początku zaplanowany gdy pracowałeś nad tą płytą?

Tak. Zarówno podczas pracy nad tym, jak i poprzednim albumem. Są to rzeczy głęboko przeze mnie przemyślane. Półtora roku pracowałem nas tą płytą, w tym również nad aspektem dotyczącym rozmieszczenia poszczególnych elementów jednego dużego obrazu w przestrzeni. My muzycy rozmieszczamy je w przestrzeni czasowej i w drgającym powietrzu, a nie np. na płótnie, jak malarz. Kiedy widzimy ładny obraz, zawiera on kilka różnych elementów, które oczywiście można "wyłowić" z całości i wyciąć, ale wszystkie one razem ze sobą "grają". I dlatego ten obraz czy zdjęcie jest upubliczniony jako całość przez jego twórcę. Ja podobnie traktuję płytę - to jest dla mnie jedna spójna całość. Można się przyjrzeć jednej z postaci na większym obrazie i "wyciąć" ją sobie z tła, można - na podobnej zasadzie - posłuchać sobie jednego kawałka z płyty. Generalnie jednak uważam, iż cały mój przekaz jest czytelny podczas przesłuchania całej płyty po kolei, a nie przy wciśniętym przycisku "random".

Wśród wielu wspaniałych muzyków grających na płycie znalazł się Jarek Śmietana. Od kiedy znacie się z Jarkiem? Kiedy i w jakich okolicznościach zaczęła się wasza współpraca?

Podszedłem do Jarka po koncercie w "Jaszczurach" kiedy byłem młodym chłopakiem (licealistą jeszcze) i zapytałem go ni stąd ni zowąd czy nie dałby mi paru lekcji. Nie wiem skąd miałem wtedy tyle energii, siły i odwagi, by zapytać o to już wówczas bardzo znanego gitarzystę. Jarek się na to zgodził i nawet nie chciał za to żadnych pieniędzy. Chodziłem sobie do niego do domu na lekcje i odtąd ta znajomość cały czas trwa. Są okresy takie, jak teraz, kiedy ze sobą współpracujemy i gramy, ale także spotykamy się często po prostu towarzysko w klubie, bo jak wiadomo na dwie gitary nie gra się takiej muzyki jaką my gramy, a jeśli tak to rzadko, ale zagraliśmy m.in. duet gitarowy promujący płytę Window To The Backyard na dwie gitary. Udało się nam jednak zagrać koncert promujący nasze ostatnie płyty po prostu w duecie gitarowym.

Na płycie zagrało wielu Twoich przyjaciół i z tego co wiem - przyjaciół nie tylko w sensie stricte muzycznym. Gra tutaj w jednym utworze na basie taki gość - Krzysiek Korohoda...

Krzysztof jest moim synem, obecnie licealistą, gra w zespole rockowym na sześciostrunowym basie. Gra już na tyle fajnie że chciałem podkreślić to w jednym z utworów. Poza tym, jak już robimy płytę emocjonalną to róbmy tak do końca. Prawda? Dlatego też jedyny zamieszczony tekst poza moimi, jest krótkim opowiadaniem mojej córki Uli, które też może jest jakimś kluczem do zrozumienia całości płyty.

Masz teraz malutkiego kilkumiesięcznego synka Iwo, z którym - z tego co wiem - spędzasz mnóstwo czasu. Bierzesz udział w wielu projektach muzycznych, podejrzewam że również w międzyczasie komponujesz. Jesteś więc niezwykle aktywnym człowiekiem. Jakie masz najbliższe plany muzyczne i ...prywatne? Jeśli mogę o to zapytać.

Wychowywanie Iwka pochłania bardzo dużo czasu zarówno mnie, jak i Dorocie, która jest jego mamą. Spędzamy z nim dużo czasu. To zajmuje taką wolną przestrzeń w głowie, którą każdy ma i można ją sobie zagospodarować. Moja jest teraz ukierunkowana właśnie na niego. Najbliższe plany artystyczne to w dalszym ciągu promocja Window To The Backyard, bo to jest jeszcze nowa płyta - nie ma nawet roku, a w takiej muzyce "nowość" to jest powiedzmy dwa, trzy lata... Gram tę muzykę w różnych składach. Jeżeli się udaje zorganizować większy koncert, z wokalami to gramy głównie materiał z Window, natomiast w innych składach (tria, kwartety, kwintety) gram z definicji po prostu swoją muzykę (w 90 procentach). Wydaje mi się, że tak trzeba. Dzięki temu ktoś kto przyjdzie na mój koncert wie że będzie to taka muzyka a nie inna, że nie będzie to np. "Autumn Leaves" po raz siedemsetny, czy jakieś przypadkowe groomy. Tylko będzie to właśnie coś co ja zrobiłem. Wybieram się do Zielonej Góry na koncert promocyjny Lecha Popławskiego, który śpiewa na ostatniej płycie, a teraz właśnie wydał album z zespołem System Subtelny, w którym Lech pracuje na co dzień w Zielonej Górze. Na tej płycie udało mi się zagrać parę dźwięków, a Radziwanowskiej, z którą od lat współpracujemy, zaśpiewać w jednym utworze. Chodzą też słuchy o koncercie w Poznaniu.

Rozmawiał Robert Ratajczak







Wywiad - "9 utworów, 9 pytań"
Z Jackiem Korohodą rozmawia Michał Orłowski, 'Great Art.'

1. Chciałbym zapytać Cię o projekty, w których brałeś udział. Masz na koncie między innymi współpracę z Markiem Grechutą - jak Go wspominasz?

Z Markiem Grechutą miałem przyjemność grywać w drugiej połowie lat 90 tych. Wspominam Go bardzo dobrze - wrażliwy, delikatny i bardzo ciepły człowiek. Wymagający - przede wszystkim wobec siebie, ale także wobec innych. Jego piosenki na stałe weszły do kanonu kultury polskiej i dużym zaszczytem było grać je u jego boku. Z innych projektów - najbliższy duchowo jest mi 'Psychodelic - Music Of Jimi Hendrix' Jarka Śmietany, w którym biorę udział od dwu lat. Fascynująca muzyka, grana przez znakomity zespół (Z-Star, J. Śmietana, T. Karolak, M. Sikała, T. Kudyk, A. Czerwiński, Y. Stavi)

2. Współpracowałeś także z zespołem Prowizorka Jazz Band - nie wiem czy się zgodzisz, ale mam wrażenie, że Prowizorka jest bardziej znana zagranicą niż w Polsce. Co może być tego przyczyną?

Może należałoby powiedzieć - była bardziej znana, bo od kilku już lat nie występujemy. Prowizorka miała menagement w Holandii, tam wydawaliśmy płyty. Koncertowaliśmy głównie w Niemczech, Holandii, Szwajcarii i innych krajach Europy Zachodniej. Przede wszystkim większe i mniejsze festiwale, ale także kluby i eventy. No i tysiące kilometrów w samochodzie. W 1997 roku np. zagraliśmy ponad 70 imprez za granicą, a w Polsce - ledwo kilka. Jakim cudem wygraliśmy wtedy w ankiecie czytelników Jazz Forum (Jazz Top 1997) - do dziś się zastanawiam! Prowizorka to w ogóle pierwszy polski zespół muzyczny, który nagrał płytę kompaktową - we wczesnych latach 80 tych (ja doszedłem do składu w 1992 r).

3. Na jazzowej scenie jesteś obecny prawie 3 dekady. Na ilu płytach zagrałeś?

Na kilkunastu. Nie jest to może wynik imponujący, ale za to w znakomitej większości są to płyty z muzyką artystyczną, zawierającą partie improwizowane... Jazz i okolice. Uważam je za wartościowe. Zdążyłem jeszcze zagrać na płycie winylowej - LP zespołu Sucha Orkiestra 'Schi', wydany w 1987 roku, do dziś bywa osiągalny na serwerach aukcyjnych.

4. 'Window to the Backyard' to Twoja druga solowa płyta. Kiedyś powiedziałeś mi, że nowa płyta będzie zaskoczeniem dla słuchaczy. Czy możesz odsłonić rąbka tajemnicy?

Tak myślę nadal. Całość utrzymana jest w średnich tempach, przeplatają się cały czas melodie śpiewane, nawet - piosenkowe, z improwizowanymi partiami instrumentalnymi. Utwory mają konkretny beat, wyraźny groove. Trudno tę muzykę jakoś zaklasyfikować. No, ale nie o to przecież chodzi - chodzi o to, żeby się dobrze słuchało, zarówno tym którzy włączą płytę w aucie, jak i audiofilom. Ważny jest przekaz emocjonalny, energetyczny, impresja...

5. Wydawało mi się, że druga płyta będzie poniekąd kontynuacją 'If It Happens', natomiast tak naprawdę niewiele mają wspólnych punktów.

Nie zmienił się mój sposób myślenia - 'Window to the Backyard', podobnie jak jej poprzedniczka, skonstruowana jest jako całość. O płycie myślę jak o dużym obrazie, niosącym jednolity nastrój, ale składającym się przecież z różnych fragmentów, w tym wypadku utworów. Nie jest to przypadkowy zbiór mniej lub bardziej udanych kompozycji; nie znoszę produkcji mających dwa - trzy świetne utwory na początku, potem kilka przeciętnych, a na koniec - zapchajdziury. W tym sensie niedoścignionym wzorem i celem jest dla mnie jest np. 'Dark Side of the Moon' Pink Floyd, płyty Milesa Davisa - w zasadzie większość oraz longplaye Johna Coltrane, szczególnie te z McCoy Tynerem z przełomu lat 50 tych i 60 tych, np. 'My Favourite Things'. 'Window to the Backyard' prowadzi słuchacza od utworów bardziej kolorystycznych, przez ostrzejsze i bardziej "przebojowe", później - w części akustycznej - odwołujące się do tradycji, aż do swojego rodzaju repryzy pierwotnego wrażenia i klimatu. I dopiero całość jest moją muzyczną wypowiedzią. Teksty utworów, które napisałem, są moją impresją na temat muzyki, a dla słuchacza - wskazówką, jak to wszystko rozumieć. Innym, jak myślę, głównym punktem wspólnym z 'If it Happens' jest po prostu frazowanie, mój sposób grania na instrumencie, który spaja te różne brzmienia rockowe, jazzowe i akustyczne, jakich w nagraniach używałem. Najważniejsza jest dla mnie melodyka, wzajemne relacje melodii i harmonii, i to się nie zmieniło. Tym niemiej - są to różne płyty.

6. Skąd tytuł płyty i co na niej usłyszymy?

Usłyszymy brzmienia akustyczne, elektryczne, dużo partii gitarowych i wokalnych. Dość spore partytury, czasem po kilka płaszczyzn dźwiękowych na raz. Muzycy oprócz realizacji moich aranżacji często dodawali też coś od siebie, jakby swoje spojrzenie na utwór. W nagraniach wzięło udział 15 osób. A tytuł... no cóż... chodzi o pewne okno, w centrum Krakowa...

7. Jak wyglądał mechanizm doboru muzyków - opierałeś się na swoich przyjaciołach i muzykach, z którymi wcześniej współpracowałeś?

Tak, są to ludzie z którymi pracowałem i pracuję. Z którymi rozumiem się i muzycznie i ogólnie, i z którymi mamy do muzyki podobne podejście. Wszyscy bardzo zaangażowali się w projekt, co zresztą słychać w nagraniach. Przyjeżdżali z Warszawy, Gniezna, Zielonej Góry... Również udział zaproszonych gości - wirtuoza gitary, niegdyś mojego nauczyciela, Jarka Śmietany oraz Staszka Piotrowskiego i Janka Kalinowskiego z Prowizorki Jazz Band jest dla mnie nie do przecenienia, dodaje całości kolorytu. Nie muszę chyba dodawać, że nie był to wybór przypadkowy. Tak jak użycie głosu śp. Tomka Sachy w jednym z utworów. Ogólnie do współpracy zaciągnąłem ponad 20 osób, w tym kilka szczególnie mi bliskich - w jednym z utworów na basie gra mój syn Krzysztof, młody basista rockowy. We wkładce znajduje się opowiadanie mojej córki Uli, będące zresztą jednym z kluczy do płyty. Za zdjęcia odpowiada moja żona, Dorota, która towarzyszyła nam często podczas nagrań i prób, starając się utrwalić to coś nieuchwytnego, co działo się w danej chwili. Znakomitą okładkę zrobił Marek Kolanko, wybitny artysta grafik, kiedyś mój uczeń gitarowy i fan związany z Prowizorką. Długo by wymieniać... W każdym razie nic nie było dziełem przypadku. Także wybór wydawcy - z krakowskim Gowi Records związany jestem od 1996 roku.

8. Długo trwały prace nad tym materiałem?

Od rozpoczęcia nagrań, do wydania płyty - tylko cztery miesiące. Duża w tym zasługa realizatora, Tomka Kubiaka, z którym zrozumieliśmy się od razu. A przygotowania - to półtora roku mojej pracy... O nagraniu nowej płyty pomyślałem pierwszy raz po napisaniu utworu tytułowego, 'Window to the Backyard', w styczniu 2009 roku. Okazało się wtedy, że kilka innych moich rzeczy czekało na tę okazję - były to starsze i nowsze kompozycje, które spokojnie oczekiwały na nadanie im wspólnego mianownika... Jednak większość utworów i tekstów powstała latem 2009 roku. Jesienią odbyła się pierwsza próba muzyczna, u mnie w domu, na której zaprezentowałem Alinie Radziwanowskiej i Grześkowi Schneiderowi próbne wersje kilku utworów, które nagrywałem na moich gitarowych looperach. Alina powiedziała: "U ciebie to wszystko wydaje się takie proste..." a Grzesiek, z którym graliśmy razem już w zespole Chwila Nieuwagi, w 1982 roku, po próbie stwierdził: "Ja chcę w tym wziąć udział". I to mnie ostatecznie zmotywowało.

9. Teraz czeka nas kampania promocyjna płyty, a czy planujesz trasę koncertową promującą 'Window to the Backyard'?

Na pewno odbędzie się kilka większych koncertów, np. w Radiu Kraków, które jest jednym z głównych patronów medialnych przedsięwzięcia. A trasa... w obecnych czasach bardzo trudne zadanie. Mission impossible. No ale zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Tego nie odgadniemy, choćbyśmy nawet bardzo długo wypatrywali przez okno.




Powrót do MENU



Niestety Twoja przeglądarka nie odtwarza plików multimedialnych